Yeck Yeck
170
BLOG

AC Milan - Udinese. Relacja

Yeck Yeck Sport Obserwuj notkę 0

San Siro to kolos, trochę przytłaczający. Nie jest to konstrukcja nowoczesna, ale mimo, że naruszył go ząb czasu wciąż prezentuje się imponująco i majestatycznie.

Byłem przekonany, że na stadionie kupię bilet, ale okazało się, że na San Siro można kupić bilety jedynie na Inter. Patronem stadionu jest legenda Interu Giuseppe Meazza, więc San Siro jest chyba bardziej domem Internazionale niż Associazione Calcio, ale nie wiem, nie znam się. Może ktoś bardziej zorientowany potwierdzi lub sprostuje. Nie ma natomiast problemu, aby w miejscowym sklepie kupić koszulki i gadżety obu klubów. Leżą obok siebie i się nie gryzą.

Bilety na Milan można kupić w siedzibie klubu, który jest niedaleko od San Siro.

- Pojedziesz Pan na stację Portello..., Portello, verstehen? - poinstruował mnie ochroniarz.

Co ma być nie verstehen. Wysiadłem na stacji metra Portello, trochę się pokręciłem i trafiłem do Casa Milan. Budynek okazały, nowoczesny, niedawno oddany do użytku. W kasie biletowej dwa okienka, z czego jedno czynne (pewnie większość kupuje bilety on-line). Przed kasą stało z 10 osób, więc tak na oko kolejka na jednego papierosa, może dwa. Tymczasem trwało to wieczność. Goście przede mną przeważnie wyrabiali kartę kibica (nie jest potrzebna do zakupu pojedynczego biletu, wystarczy ID). W tym celu wypełniali formularz, przekazywali Pani w okienku, a ta gdzieś dzwoniła, wychodziła z tymi papierami i wracała, o coś się dopytywała, ponownie dzwoniła. For God's sake, masakra po prostu. Okazało się, że nie była to typowa sytuacja (oby!), bo Włosi stojący ze mną również mocno się niecierpliwili. Podobno mieli awarię sieci i wszystkie dane wprowadzali "ręcznie". Stałem tam bitą godzinę. Tak swoją drogą co będzie, jak nie będzie internetu. Pomrzemy chyba.

Sytuacja ekstraordynaryjna, ale jak byście się wybierali po bilet na Milan do "okienka", na wszelki wypadek weźcie ze sobą grubszą lekturę.

Ceny w porównaniu np. z Santiago Bernabeu albo Camp Nou - promocyjne. Za miejsce na wysokości środka boiska, nad sektorami dla VIP-ów zapłaciłem 35 €. No ale i atrakcyjność hiszpańskich gigantów jest bez porównania większa od obecnej drużyny AC Milan.

Po dawnym, legendarnym Milanie - choćby tym sprzed 10 lat, żeby nie sięgać do czasów Baressiego, Van Bastena, Gullita i Rijkaarda - zostały tylko koszulki.

Publika, w odróżnieniu od np. Camp Nou, gdzie turysta na turyście siedzi, to przede wszystkim miejscowi. Problemy z siecią przy zakupie biletu dosięgły mnie i na stadionie. Miejsce, które Pani mi sprzedała należało do miejscowego, starego kibica, który miał na to miejsce wykupione "abbonamenti". Miejsca wolne były, zatem nie było problemu z krzesełkiem. Miałem miejsce pomiędzy grupką znających się kibiców 60+, którzy te miejsca maja pewnie od lat. Sam zaproponowałem, że przesiądę się na skraj rzędu, tak, aby oni siedzieli obok siebie. Tak też zrobiliśmy, grzecznie podziękowali. Ogólnie bardzo sympatyczna atmosfera. Panowie, w odróżnieniu od wielu młodych, nieźle posługiwali się angielskim.

Na brak dopingu nie można było narzekać. Kibice Milanu zajmujący miejsca na trybunie - za przeproszeniem - Curva Sud, dla najbardziej zagorzałych sympatyków klubu przez cały mecz coś "zarzucali". Kibiców Udinese było niewielu. Jeżeli powiem złośliwie, że tylu ilu jeździ na wyjazdy Termaliki, to wiele się nie pomylę. Przyznać trzeba - starali się, było ich słychać. Relacji kibicowskich pomiędzy Milanem a Udinese nie znam, ale domyślam się z dopingu jednych i reakcji na to drugich, że raczej się nie kochają.

Od początku meczu stroną przeważającą był Milan, ale niewiele z tego wynikało. Groźniejsze sytuacje po kontratakach wypracowywało sobie Udinese. Aktywny od początku był Suso, to przez niego przechodziło większość ataków. Nieźle ułożona lewa noga, krótkie prowadzenie piłki. Widać, że to "coś" ma. Ma talent, ale nie jest to talent "czystej wody". Raczej takiej po pierogach. Brakuje mu ostatniego, "wypieszczonego" podania. Nie potrafi podjąć odpowiedniej decyzji we właściwym czasie. Tak było w pierwszej połowie, gdy ładnie zszedł do środka na lewą nogę i uderzył na bramkę. Został zablokowany. Decyzja niby dobra, był na wprost bramki, 18 metr, ale - no właśnie ale - zanim uderzył, bardzo ładnie pokazał się na wolnej pozycji Bacca. Gdyby Suso podniósł głowę i spojrzał, wystarczyło dziubnąć do Kolumbijczyka i ten byłby na czystej pozycji. Messi by to zauważył. Starzyński też. Gdyby Suso to zauważył, pewnie grałby w Liverpoolu. Na the Reds okazał się, póki co, za słaby. Na podupadły Milan może wystarczyć.

Najgroźniejszą sytuację w pierwszej połowie miał Milan, gdy "drugą" piłkę zebrał Sosa i ładnym wolejem zza pola karnego trafił w poprzeczkę. Poza tym strzałem występ Argentyńczyka mocno dyskretny. W Udinese mógł się podobać jego rodak, Rodrigo de Paul, znany z występów w Valenecii. Grał inteligentnie, nie tracił głupich piłek, w każdej sytuacji starał się znajdować optymalne rozwiązanie. Warto obserwować jego rozwój.

W połowie pierwszej połowy sędzia zarządził przerwę na uzupełnienie płynów. Jak się okazuje nie tylko w Polsce wzbudza to wesołość (choć było ok. 30ºC), bo nie obyło się bez docinków z trybun. Nawet ja, nie znając włoskiego, zrozumiałem słowo "ridicolo", które jest bliźniaczo podobne do angielskiego "ridiculous".

Na tempo meczu, mimo "ćwielongowych" warunków nie można było narzekać. Całkiem niezły mecz oglądała publiczność na San Siro. Na początku drugiej połowy groźnej, jak się wydaje, kontuzji doznał Antonelli. Został zniesiony na noszach. Tempo nieco siadło. Niewidoczny w pierwszej połowie Bacca, niemogący doczekać się piłek w linii ataku, coraz częściej cofał się do rozgrywania. Milan wciąż bił głową w mur. Starał się Bonaventura, ale wyżej pępka nie podskoczy. Niezłe zawody rozgrywał Poli. Montolivo "trzymał" drugą linię. To jednak nie wystarczyło do zdobycia choćby jednego punktu.

W 88 min. w wydawałoby się niegroźnej sytuacji, Agyemang-Badu dośrodkował w pole karne i rezerwowy Perica przytomnym uderzeniem zapewnił wygraną gościom. Sędzia doliczył jeszcze 8 min., głównie za względu na kontuzję Antonellego, ale to nie wystarczyło gospodarzom na dogonienie gości.

W Milanie nie ma błysku, brakuje osobowości. Jedyny piłkarz wybijający się ponad przeciętność to Bacca. To za mało. Milan w takim składzie skazany jest na przeciętność w tym sezonie.

Yeck
O mnie Yeck

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Sport